Definicja męskości wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat bardziej niż przez całe poprzednie stulecie. Pomimo tego, że szczyci się niuansami, przemysł perfumeryjny nadal w większości przedstawia facetów jako jedną nutę. Są albo mroczni i ponurzy jak Steve McQueen w chmurze drewna i skóry, albo schludni i czyści jak Gordon Gekko oblany cytrusami i wetywerią. Ta pustka była punktem wyjścia dla Hermes H24, nowego męskiego zapachu wydanego po piętnastoletniej przerwie, ponieważ nie są domem na tyle komercyjnym, by prezentować jakieś perfumy co pięć minut. W rezultacie każde wydanie jest z niecierpliwością oczekiwane zarówno przez prasę specjalistyczną, jak i przez perfumiarzy. Nowy zapach jest sygnowany przez Christine Nagel, następczynię Jean-Claude’a Elleny. Dlatego H24 ogłasza nową gamę, na czele z
nowym nosem, który sugeruje nowe postrzeganie węchowe. Nagel pracowała wcześniej dla Maison Hermes, komponując dla nich kilka damskich esencji. Zawdzięczamy jej na przykład Eau de Citron Noir czy Twilly. Tworzyła również dla prestiżowych marek, takich jak Atkinsons, Dior czy Dolce & Gabbana (w tym miejscu może pochwalić się hitem The One). Jednak H24 to jej pierwszy męski zapach dla Hermes.
Ostatnim razem, gdy francuski maison zwrócił się ku facetom, rezultatem był Terre d’Hermes. Niezmiennie popularny (nie bez powodu) reprezentuje starą szkołę wykorzystującą cedr i grejpfruta. Strona internetowa marki opisuje go jako alchemiczną moc żywiołów, siłę i poezję. Tym razem przy tworzeniu H24 marka przyjęła mniej krzykliwe podejście. Christine Nagel wewnętrzna perfumiarka Hermes odpowiedzialna za architekturę H24 twierdzi, że musiała otworzyć inne, mniej przewidywalne ścieżki, aby odejść od konwencjonalnej drzewności męskich aromatów. Główna inspiracja Nagel pochodziła z odzieży męskiej marki, przekładając tę cichą równowagę na zapach. Jak to pachnie? Podobnie jak większość mężczyzn, Hermes H24 ma wiele warstw. Początek zapachu wkracza na orzeźwiającą i rześką ścieżkę skrupulatnie wyłożoną aromatyczną, ziołową nutą szałwii muszkatołowej, a następnie przekształca się na skórze w coś bardziej miękkiego dzięki olejkom z peruwiańskiego drzewa różanego (warto zauważyć, że nie tyle pachnie drzewem, ile zielonym i lekko korzennym tonem) oraz męskim zapachem. Na tym etapie wymienia się też obecność nowego składnika o nazwie sklaren, wyodrębnionegospecjalnie na tę okazję w laboratoriach Hermes. Syntetyczna molekuła, o której mówi się, że naśladuje parę wydobywającą się z żelazka podczas prasowania materiału.
Chociaż nie można dokładnie powiedzieć, że wyraźnie czuć żelazny aromat (prawdopodobnie dobra rzecz… kto chce pachnieć metalem?), z pewnością można się cieszyć utrzymującym się ciepłem bijącym od perfum. Zapach jest niewątpliwie męski, bez uciekania się do stereotypów dotyczących wody po goleniu. To lżejsze, bardziej zmysłowe podejście do tradycyjnych atrybutów męskości. Noszony na skórze w domu przywołuje elegancję garnituru w prążki, nawet gdy jesteśmy ubrani w wygodny sweter i dżinsy. To unikalny eliksir, który może sprawić, że poczujesz się bardziej dopracowany. Kolejnym rzucającym się w oczy punktem projektu jest elegancka butelka z prostego szkła, która świetnie reprezentuje nowoczesne wartości. Można napełnić ją bez ograniczeń, aby znacznie wyeliminować odpady, a opakowanie w 100% wykonano z surowców pochodzących z recyklingu. Sumienny i pełen wdzięku, opanowany Hermes H24 to naprawdę dobry zapach, który pomimo wielu warstw nie jest skomplikowany. Brzmi bardzo intrygująco, prowadząc kompozycję w znacznie innym kierunku niż większość innych męskich wód toaletowych dostępnych obecnie na rynku.